Ale w końcu zebrałam się w sobie i zabrałam się za wyszywanie. Idze to dość opornie, bo wybrałam sobie ciemną kanwę i kurcze nocami bardzo ciężko się na niej wyszywa. Do 11 maja udało mi się zrobić tylko tyle.
Ale za to w czwartek 15 maja zebrałam się w sobie i po odprowadzeniu dzieciaków do przedszkola i żłobka wróciłam do domu zrobiłam sobie kawkę i zasiadłam do krzyżyków. i w taki oto sposób przez kilka godzin (do momentu powrotu synów do domu) udało mi się troszkę podgonić pracę i dostawić całkiem sporo krzyżyków.
A tak wygląda obrazek na dzień dzisiejszy. Powoli zbliżam się ku końcowi.
I na dziś chyba wystarczy. Jutro idę do pracy pierwszy raz po prawie półtorarocznej nieobecności, więc wypadałoby się wyspać, żeby jutro się nie spóźnić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz