piątek, 2 maja 2014

Dziś na słodko

Dziś było grillowanie na działeczce. Pogoda trochę nie dopisała, bo się chłodno zrobiło, a po południu dodatkowo zaczęło padać, ale... nie straszne nam takie warunki. Poza oczywiście typowymi pysznościami z grilla były słodkości. Jedną z nich przygotowałam osobiście. Uwielbiam kokos, akurat miałam opakowanie wiórek kokosowych pod ręką. W książce z serii Z kuchennej półeczki "Kuchnia indyjska" znalazłam przepis na Przysmak kokosowy. Przeczytałam listę składników i troszkę się zmartwiłam, bo nie miałam mleka skondensowanego. Ale... od czego mam główkę :) przejrzałam kilka przepisów w internecie i znalazłam dwa, które mnie zainteresowały. W jednym trzeba było dodać mleko w proszku, którego nie miałam, więc na chwilę obecną odpadło. Do drugiego miałam wszystkie składniki. Tak więc skorzystałam z tego przepisu, zrobiłam mniejszą porcję, tak na spróbowanie i wiem, że będę robić, może nie za często, bo słodkie to strasznie i strasznie długo się robi, ale mam już kilka pomysłów, żeby je wykorzystać :).

Domowe mleko skondensowane

Składniki:

2 szklanki mleka
1 szklanka cukru
1 łyżka masła

Wykonanie:
Do garnka wlewamy mleko i wsypujemy cukier. Na wolnym ogniu gotujemy około 1 godziny od czasu do czasu mieszając. Kiedy mleko zgęstnieje dodajemy masło i jeszcze chwilę gotujemy mieszając. I gotowe. Jeśli chcecie spróbować radzę chwilkę poczekać, żeby ostygło, bo ja niestety nie poczekałam i oparzyłam sobie język chcąc oblizać łyżkę :)


A teraz, kiedy już mamy mleko skondensowane można zrobić Przysmak kokosowy.

Przysmak kokosowy

Składniki:

75 g masła
200 g wiórków kokosowych
175 g skondensowanego mleka

Wykonanie:
Do rondla włożyć masło i roztopić je na wolnym ogniu. Dodać wiórki kokosowe i zamieszać. Dodać skondensowane mleko i ciągle mieszając gotować około 10 minut. Po tym czasie zdjąć z ognia i lekko przestudzić. Schłodzoną masę uformować i pokroić na prostokąty (chociaż zastanawiam się czy następnym razem nie zrobię kulek). Pozostawić do całkowitego wystygnięcia. Później wstawiłam do lodówki (chociaż nie trzeba) i następnego dnia były znakomite (chociaż prawie od razu po ostygnięciu mąż i syn skosztowali i stwierdzili, że jest pyszne, i tak podjadali, że na dzisiejszego grilla mało zostało :) ).




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz